Trasa jak najbardziej górska, ale jak najbardziej do przejścia. Nawet dla osób o stosunkowo niskiej sprawności fizycznej (jak np. autor tego postu :).
Moja koncepcja była stosunkowo prosta: wejście na Jaworzynę, zjazd kolejką gondolową, potem busem do Krynicy (na obiad i krótkie zwiedzanie :) i powrót do Muszyny.
Na szlaku spotkałem trochę osób, które miały podobny plan - tyle że na odwrót (zasadniczy element "odwrotny": wjazd kolejką na Jaworzynę Krynicką i zejście do Muszyny). Nie spotkałem natomiast nikogo, kto by szedł w tym samym co ja kierunku :). Wychodzi na to, że - teoretycznie przynajmniej - wybrałem trudniejszą opcję. Nigdy nie sądziłem, że jestem tak ambitnym turystą ... ;).
Przez opisywaną przeze mnie trasę prowadzi zielony szlak: z centrum miasta, wzdłuż potoku Szczawnik do Złockiego (NIE skręcamy z głównej drogi w kierunku Jastrzębika). Kierujemy się prosto, ulicą biegnącą przez dzielnicę uzdrowiskową, aż do drogowskazu kierującego cerkwi i mofety (to droga alternatywna do opisywanej wcześniej przeze mnie - przyznam też od razu, że bardziej malownicza). Wkrótce po zejściu z głównej drogi (i wejściu na niewielkie wzniesienie) ukażą nam się takie widoki na "tyły" obiektów wczasowo-sanatoryjnych:
Dalsza droga prowadzi do cerkwi w Złockiem - tym razem znalazłem trochę więcej czasu na zwiedzanie (poprzednio trwały przygotowania do mszy, więc nie obejrzałem wnętrza). W przedsionku świątyni wisi jednak zakaz fotografowania - zastosowałem się.
Za to mam kilka fotografii okolicy.
Tutaj na przykład widok jak z czasów "słusznie minionych" - snopki siana i coś, co wygląda jak szkoła (zapewne "tysiąclatka") w tle.
W starych albumach, z lat 60-tych dwudziestego wieku, seryjnie prezentowano podobne widoki, zapewne jako dowód gospodarności (snopki) i dbałości o edukację (szkoła) w danym regionie (była np. cała seria takich albumów-przewodników po Małopolsce, tytuły zaczynały się od "Ziemia ...").
Mógłby to być również widok z "nudnej pocztówki" :).
Ale dosyć dygresji, wracamy na trasę ...
W dalszej części wędrówki opuszczamy asfaltowe drogi. Trasa wiedzie pod górę, ale jest niezbyt stroma ...
... i tylko malejąca sylwetka cerkwi mówi, że wspinamy się coraz wyżej.
Wzniesienie, z którego rozciągają się te piękne widoki nosi nazwę "Za Szczawniczkiem". Jego niewątpliwą zaletą, jest to, że jest niezalesione - dlatego nic nam nie przeszkodzi w oglądaniu sielskich, górskich krajobrazów.
Przy odpowiednim wytężeniu wzroku zobaczymy też ośnieżone jeszcze trochę szczyty. Przypuszczalnie Tatr (zdjęcie oczywiście mocno "zzumowane", ale z trasy widać je całkiem nieźle gołym okiem).
Kawałek za "Za Szczawniczkiem" trasa schodzi na chwilę w dół. Droga robi prowadzi przez skraj lasu, robi się miejscami trochę grząska ...
... a chwilę później żegnamy otwarte przestrzenie i "spacerową" część trasy. Teraz szlak prowadzi pod górę, niekiedy dosyć ostro. (Ale bardziej płaskie kawałki, gdzie można odpocząć, też się oczywiście zdarzają - więc bez paniki!).
Po drodze napotkać można m.in. grób czeskiego lotnika z czasów II wojny światowej ...
... i uroczy górski strumyk ...
... który wyrzeźbił w zboczu Jaworzyny całkiem okazałą dolinkę (tutaj na dodatek ujętą w ramę z niezwykłych, zrośniętych drzew).
Ten kawałek drogi (od strumienia w górę) utkwił mi w pamięci jako najtrudniejszy - może faktycznie jest taki, a może zmęczenie zrobiło już swoje.
Na samą Jaworzynę wychodzi się znienacka. To znaczy niewiele oznak zapowiada koniec wędrówki. Najpierw coraz częściej między drzewami widzisz nie inne drzewa, a niebo. A potem krótkie strome podejście ... i w zupełnie niepozornym miejscu wychodzisz na polanę, zajmującą wierzchołek wzniesienia.
Po dłuższej wędrówce, gdy przez kilka godzin spotyka się łącznie może z pięć osób, wejście na szczyt Jaworzyny działa jak cios obuchem.
Z działających tu karczm i innych jadłodajni dobiega góralskie disco-polo i zapach pieczonych kiełbas. Ludzie robią sobie fotografie z plastikowym niedźwiedziem. Kolejka gondolowa dowozi co chwilę turystów, którzy zalegają na trawie i się opalają albo chodzą i robią sobie zdjęcia. Dzieci "płaczą", że coś chcą (np. pooglądać góry przez lunetę) lub nie chcą (np. robić zdjęcia z plastikowym niedźwiedziem). Rodzice przekonują dzieci, że te nie mają racji ...
Jednym słowem - typowy obraz polskiej atrakcji turystycznej :).
To wszystko w pewnej mierze jest rekompensowane przez widoki.
Jeżeli ktoś ma jeszcze siły - może ruszyć w dalszą wędrówkę jednym ze szlaków ...
... ale ja miałem w planie jeszcze wizytę w Krynicy.A ponieważ niespecjalnie miałem siłę i czas, aby schodzić na własnych nogach - skorzystałem z usług PKL. Kolejka w działaniu wygląda tak:
Koło dolnej stacji ...
... znajduje się grupa hoteli przeznaczonych - na oko - dla nieco bardziej zamożnych turystów ...
... ale naprzeciw nich stoją bus-y. W cenach dostępnych również dla trochę chudszych portfeli, wożą chętnych do centrum Krynicy-Zdroju. Ale o Krynicy opowiem w następnym poście.
Zobacz też:
- Droga do mofety między Złockiem a Jastrzębikiem
- Ogrody Zmysłów i inne atrakcje Zapopradzia
- Zamek i inne atrakcje centrum Muszyny
- wycieczka do Krynicy
Dalsza droga prowadzi do cerkwi w Złockiem - tym razem znalazłem trochę więcej czasu na zwiedzanie (poprzednio trwały przygotowania do mszy, więc nie obejrzałem wnętrza). W przedsionku świątyni wisi jednak zakaz fotografowania - zastosowałem się.
Za to mam kilka fotografii okolicy.
Tutaj na przykład widok jak z czasów "słusznie minionych" - snopki siana i coś, co wygląda jak szkoła (zapewne "tysiąclatka") w tle.
W starych albumach, z lat 60-tych dwudziestego wieku, seryjnie prezentowano podobne widoki, zapewne jako dowód gospodarności (snopki) i dbałości o edukację (szkoła) w danym regionie (była np. cała seria takich albumów-przewodników po Małopolsce, tytuły zaczynały się od "Ziemia ...").
Mógłby to być również widok z "nudnej pocztówki" :).
Ale dosyć dygresji, wracamy na trasę ...
W dalszej części wędrówki opuszczamy asfaltowe drogi. Trasa wiedzie pod górę, ale jest niezbyt stroma ...
... i tylko malejąca sylwetka cerkwi mówi, że wspinamy się coraz wyżej.
Szlak na Jaworzynę Krynicką - po lewej stronie widać wieżę cerkwi w Złockiem (między drzewami) ... |
... a tutaj, wytężając wzrok, dostrzeżemy ją mniej więcej w środku kadru. Po lewej zabudowania "wiejskiej" części Złockiego. |
I jeszcze jeden rzut oka na cerkiew w Złockiem. Jej wieża to ta mała biała plamka widoczna na prawo od grupy zabudowań w dolinie. |
Kawałek za "Za Szczawniczkiem" trasa schodzi na chwilę w dół. Droga robi prowadzi przez skraj lasu, robi się miejscami trochę grząska ...
Krajobraz całkiem ładny, tylko ta linia wysokiego napięcia ... |
... a chwilę później żegnamy otwarte przestrzenie i "spacerową" część trasy. Teraz szlak prowadzi pod górę, niekiedy dosyć ostro. (Ale bardziej płaskie kawałki, gdzie można odpocząć, też się oczywiście zdarzają - więc bez paniki!).
Po drodze napotkać można m.in. grób czeskiego lotnika z czasów II wojny światowej ...
... i uroczy górski strumyk ...
... który wyrzeźbił w zboczu Jaworzyny całkiem okazałą dolinkę (tutaj na dodatek ujętą w ramę z niezwykłych, zrośniętych drzew).
Ten kawałek drogi (od strumienia w górę) utkwił mi w pamięci jako najtrudniejszy - może faktycznie jest taki, a może zmęczenie zrobiło już swoje.
Na samą Jaworzynę wychodzi się znienacka. To znaczy niewiele oznak zapowiada koniec wędrówki. Najpierw coraz częściej między drzewami widzisz nie inne drzewa, a niebo. A potem krótkie strome podejście ... i w zupełnie niepozornym miejscu wychodzisz na polanę, zajmującą wierzchołek wzniesienia.
Po dłuższej wędrówce, gdy przez kilka godzin spotyka się łącznie może z pięć osób, wejście na szczyt Jaworzyny działa jak cios obuchem.
Z działających tu karczm i innych jadłodajni dobiega góralskie disco-polo i zapach pieczonych kiełbas. Ludzie robią sobie fotografie z plastikowym niedźwiedziem. Kolejka gondolowa dowozi co chwilę turystów, którzy zalegają na trawie i się opalają albo chodzą i robią sobie zdjęcia. Dzieci "płaczą", że coś chcą (np. pooglądać góry przez lunetę) lub nie chcą (np. robić zdjęcia z plastikowym niedźwiedziem). Rodzice przekonują dzieci, że te nie mają racji ...
Jednym słowem - typowy obraz polskiej atrakcji turystycznej :).
To wszystko w pewnej mierze jest rekompensowane przez widoki.
Jeżeli ktoś ma jeszcze siły - może ruszyć w dalszą wędrówkę jednym ze szlaków ...
... ale ja miałem w planie jeszcze wizytę w Krynicy.A ponieważ niespecjalnie miałem siłę i czas, aby schodzić na własnych nogach - skorzystałem z usług PKL. Kolejka w działaniu wygląda tak:
Koło dolnej stacji ...
... znajduje się grupa hoteli przeznaczonych - na oko - dla nieco bardziej zamożnych turystów ...
... ale naprzeciw nich stoją bus-y. W cenach dostępnych również dla trochę chudszych portfeli, wożą chętnych do centrum Krynicy-Zdroju. Ale o Krynicy opowiem w następnym poście.
Zobacz też:
- Droga do mofety między Złockiem a Jastrzębikiem
- Ogrody Zmysłów i inne atrakcje Zapopradzia
- Zamek i inne atrakcje centrum Muszyny
- wycieczka do Krynicy