W pierwszej części relacji znalazł się opis trasy z Mielna do Chłopów. Znajdziesz ją po kliknięciu w link.
Po opuszczeniu Chłopów stosunkowo szybko trafimy do Sarbinowa Morskiego. Miejscowość - zdawało by się niewielka - jest dużym, tłocznym i gwarnym ośrodkiem turystycznym. Jeżeli ustępuje pod tym względem Mielnu - to tylko nieznacznie. A w okresie, gdy młodzież pilnie uczy się w swoich ukochanych szkołach, a w ośrodkach wczasowych królują turnusy złożone z emerytów - zdaje się je znacząco wyprzedzać.
Od razu dodam, że nie lubię tłoku, gwaru i plastikowych pamiątek "made in PRC".W Sarbinowie jednak mi się podobało. Jest po temu kilka powodów.
Pierwszym jest witający tuż "za rogatką" sympatyczny kościółek. Jego niezwykłość polega na tym, że praktycznie zlokalizowany jest tuż nad morskim brzegiem.
Wieża kościoła w Sarbinowie .... |
... i sam kościół - od strony wejścia głównego. |
I jeszcze jedno zdjęcie kościoła w Sarbinowie - tym razem w 100 % od frontu. |
Dalszą drogę możemy odbyć idąc przez centrum Sarbinowa (które jednak niespecjalnie różni się od centrów większości polskich miasteczek położonych nad Bałtykiem) ...
... lub nadmorską promenadą, położoną nad samą plażą. Ze względu na zlokalizowane przy niej liczne punkty usługowe i handlowe nie wiem czy w właśnie promenady nie powinienem nazwać centrum. Handel handlem, ale widoki - jedne z ładniejszych, jakich doświadczyłem nad polskim morzem. To drugi powód mojej sympatii do Sarbinowa.
Plaża w Sarbinowie, widziana z promenady spacerowej. Oczywiście ze zjazdami dla niepełnosprawnych. |
Jest też molo. Po prawdzie miniaturowe, ale jest. |
Zobaczymy też kilka planszy edukacyjnych ...
... które są ciekawą sprawą. Nad Bałtykiem są prawie wszędzie. Nie widziałem jednak NIKOGO, kto by je czytał. Poza mną. (Ale sam siebie nie widziałem czytającego - więc się chyba nie liczy). Doceniam zapał do edukowania społeczeństwa, ale może trzeba by to zrobić ... ciekawiej?
Ale zostawmy pomoce naukowe, przed nami dalsza część trasy, prowadzącej najpierw przez spokojniejszą część Sarbinowa ...
... aby w końcu wkroczyć między nadmorskie łąki i pola.
Drogi robią się powoli coraz bardziej polne ...
... a krajobrazy coraz bardziej sielskie.
Oczywiście nie należy zapominać, że idziemy w zasadzie samym morskim brzegiem. Aż dziw, że takie PUSTE miejsca jeszcze się tu uchowały.
Miejscami jedynymi elementami, które przypominają, że jesteśmy nad polskim morzem, jest "krajobraz z wiatrakami" ...
... i prywatna inicjatywa przewozowa, kursująca między Sarbinowem a Gąskami. :) .
Można też przypomnieć sobie o tym we własnym zakresie, schodząc na bezludną plaże (jako że trasa wiedzie tuż przy morskim brzegu, nie nadłożymy dużo drogi).
Plaża między Sarbinowem a Gąskami - chyba jedna z ostatnich (prawie) pustych plaż nad Bałtykiem ... |
... chociaż nie "dzikich" - jest parking ;) i kosze na śmieci. |
Zdaje się że w bardziej zorganizowanych i rozwiniętych rolniczo krajach już czegoś takiego nie zobaczymy ...
Jeszcze jedno zdjęcie obrazujące nadbrzeżną lokalizację drogi, którą idziemy ...
... rzut oka na pola uprawne, "wyzłacane zbożem rozmaitem" (w zasadzie to już po wyzłacaniu, zostało ściernisko) ...
.... i trafiamy pod przydrożny krzyż.
Lubię krzyże przydrożne. Jak dla mnie symbolizują autentyczną religijność prostych ludzi. W jednym z wcześniejszych postów opisywałem (i pokazywałem) krzyż w Ostrowie koło Karwi. Prosty, ale robiący niezwykłe wrażenie po zgiełku nadmorskich kurortów.
Przy drodze do Gąsek trafimy natomiast na krzyż intencyjny - "antyatomowy". Ten z kolei robi wrażenie ... dziwne.
Dla niewtajemniczonych: cała okolica usiana jest plakatami, plandekami i transparentami podobnymi do widocznego w tle, będącymi oznakami protestu wobec planów zlokalizowania w tych okolicach pierwszej polskiej elektrowni atomowej. Mieszanie do tego sił nadprzyrodzonych jest jednak - wg mojej skromnej opinii - troszkę nie na miejscu.
Wracając do naszej wędrówki: od krzyża stosunkowo niedaleko już do pierwszych zabudowań nadbrzeżnej części Gąsek. Jeszcze kawałek - i trafiamy do centrum. Jest nawet bankomat ...
... i coś w rodzaju pętli autobusowej. Tutaj w sezonie podjeżdżają zapewne busiki, którymi można wydostać się z miejscowości w kierunku jakichś większych kurortów.
Stoi też tutaj tradycyjny krzyż (tzn, bez antyatomowych napisów), a w niewielkiej już odległości widać latarnię morską, główną tutejszą atrakcję.
Jeszcze kilka zdjęć samej latarni...
Jak widać poniżej - gości nie brakuje nawet poza sezonem ...
... a okolice zachęcają do wypoczynku: tuż obok są sympatyczne "parasole", a kawałeczek dalej można zalec na plaży.
Co do samej latarni: jest wysoka, wejście dla osób z dobrą kondycją i bez lęku wysokości. Widoki zapierają dech w piersiach (a w przypadku osobników ze wspomnianym lękiem wysokości - takich jak autor - wywołują makabryczny zawrót głowy).
W drodze powrotnej można jeszcze "zahaczyć" o pałac w Gąskach. Znajduje się w sporej odległości od części turystycznej tej miejscowości, jednak dojść się da. Skręcamy przy antyatomowym krzyżu i idziemy długą prostą drogą wśród pól. Pałac - a w zasadzie park przy nim i zabudowę "wiejskiej" części Gąsek - widać z dużej odległości jako grupę drzewna horyzoncie.
Obecnie pałacyk pełni rolę luksusowego hotelu i ośrodka konferencyjnego, jednak nikt nie zabrania wejścia ani spacerów po parku.
Powrót jest niestety uciążliwy. Poza sezonem minibusów z Gąsek do Mielna w zasadzie chyba nie ma, trzeba cofnąć się do Sarbinowa. Ja wybrałem drogę prowadzącą z pałacu przez malownicze pola ...
... i drogę z dziwną nawierzchnią z płyt betonowych ...
... która zapewniała malownicze widoki...
... kończyła się jednak zdradziecko w bramie ośrodka wczasowego. Ponieważ był jeszcze "sezon emerycki" udało mi się przedostać do centrum, w innym terminie może to stanowić jednak pewien problem.